256. We can make it

Z pozdrowieniami dla wszystkich czytelniczek, które mniej lub bardziej przypadkowo objawiły mi się na Jimowych koncertach ;). Nie zliczę, ile razy usłyszałam, że mam zrobić krzywdę Lucy… Oczywiście, nic z tego :P.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Stanął w drzwiach salonu i przez chwilę przyglądał się Marcie. Nie zapaliła światła, jedynie widoczne przez okno uliczne latarnie rozpraszały ciemność. Siedziała na kanapie, skulona, obejmując rękoma podciągnięte pod brodę kolana. Wyglądała na całkowicie pogrążoną we własnych myślach.

– Czemu tak siedzisz po ciemku? – spytał półgłosem. Pierwsze słowa, jakie padły między nimi od trzech tygodni. – Jest trzecia w nocy, chodź do łóżka.

– I będziemy tak spać koło siebie? – na moment na niego spojrzała. – Jako kto? Kim my dla siebie jesteśmy?

Jimmy chwilę jeszcze stał w miejscu, a potem podszedł i usiadł obok Marty. Nie poruszyła się, nie zmieniła pozycji. Patrzyła gdzieś w ścianę.

– Damy radę to posklejać? – zapytał niemal szeptem.

– Nie wiem – odpowiedziała równie cicho Marta. – Chciałabym, ale… Dużo się zmieniło.

Noc, ciemność, tylko oni dwoje. Ta rozmowa musiała być cicha. To nie była pora na gwałtowne ruchy, głośne słowa. Na cokolwiek innego niż spokojny, przemyślany szept.

– My się zmieniliśmy – westchnął Jimmy.

– A jeśli się nie uda? – popatrzyła w końcu na niego i ich oczy się spotkały. – Jeśli wszystko już się rozpadło?

– Jesteś dla mnie ważna, Marta. Bardzo.

– To ma być zastępcze dla kocham cię, którego już nie możesz wydusić?

– Nie… – pokręcił głową. – To nie tak. Nie muszę tego wyduszać. Mogę to powiedzieć tak po prostu.

– Ale?

– Ale się boję – odparł szczerze.

– Czego?

– Że nie odpowiesz tym samym.

– Jimmy… – zaczęła niepewnie, ale zaraz urwała. Patrzyła tylko na niego.

– Kocham cię, Marta – powiedział cicho. – Ani na moment nie przestałem cię kochać.

– Tak strasznie się bałam, że już nigdy tego nie usłyszę – szepnęła, ledwo powstrzymując łzy. – Też cię kocham, Jimmy.

Objął ją, a ona wtuliła się w niego. Pierwszy krok. Najtrudniejszy? A może w tej sytuacji jednak najprostszy?

– Będzie inaczej, prawda? – spytała po chwili Marta, odrywając się do niego.

– Jeśli ma się udać, to musi być inaczej – powiedział stanowczo Jim. – Marta… Przede wszystkim… Obiecuję ci – spojrzał jej w oczy. – Przyrzekam. To się już nigdy nie zdarzy. Nigdy więcej cię nie uderzę.

– Jeśli jeszcze raz… – zaczęła drżącym głosem.

– Wiem – przerwał jej. Nie chciał tego od niej usłyszeć, wolał sam powiedzieć. – Odejdziesz. Ale naprawdę… Przyrzekam. Nigdy więcej.

Delikatnie, z wahaniem, dotknął dłonią jej policzka. Dokładnie w miejscu, gdzie ją uderzył. Nie cofnęła się, nie odskoczyła.

– Przepraszam – szepnął, głaszcząc jej twarz. – Wciąż nie mogę uwierzyć, że to zrobiłem…

Bez słowa sięgnęła po jego dłoń. Zabrała ją ze swojego policzka, przyciągnęła do ust i pocałowała.

– Chcę to wymazać, zapomnieć. Jak najszybciej. Pomóż mi w tym, Jimmy – popatrzyła na niego błagalnie. – Nie zawiedź mnie.

– Nie zawiodę. Zrobię wszystko, żebyś mi znowu zaufała.

Uśmiechnęła się do niego. Trochę jeszcze nieśmiało, niepewnie. Pierwszy uśmiech od tak dawna. Szybko jednak spoważniała.

– Chyba kolej na mnie… – westchnęła. Z jej strony też przecież dużo było do naprawienia, też powinna mu coś przyrzec. – Jimmy…

– Nie mów – położył jej palec na ustach. – Już to kiedyś słyszałem, prawda?

Przymknęła oczy. Słyszał. Ile razy już mu to obiecywała?

– Ale… – spróbowała jeszcze raz, musiała przecież coś powiedzieć.

– Poczekaj – znów jej przerwał. – Chcę ci obiecać coś jeszcze – ujął jej dłoń. – Że jeśli będę miał jakieś wątpliwości, to zapytam cię wprost, zanim sam sobie coś dopowiem. Że poczekam na twoje wyjaśnienia. I że zawsze wysłucham cię do końca.

Patrzyła na niego w milczeniu. Nie spodziewała się takich słów.

– Nie wiem, co powiedzieć – wykrztusiła po chwili. – Zaskoczyłeś mnie…

– Czym? – wciąż trzymał ją za rękę. – Tym, że widzę swoje błędy?

– Ale teraz mówimy chyba o moich – Marta spuściła wzrok. – Nie bierz ich na siebie.

– Może są po prostu nasze wspólne…

– Może…

– Znasz mnie, Marta i wiesz, że czasem może być mi trudno dotrzymać tej obietnicy. Przypomnij mi, jeśli będzie trzeba.

– Postaram się, żeby to nigdy nie było potrzebne – powiedziała, ale Jimmy pokręcił głową:

– Dużo o tym myślałem. Mamy taką sytuację… – zawahał się – rodzinną…, że pewnych rzeczy chyba nie da się uniknąć. Kiedyś wydawało mi się, że się da, że ty powinnaś ich unikać, ale on… – urwał nagle, puścił jej rękę. Nie chciał mówić o Patricku. Nie teraz.

– Nie rozmawiajmy o tym dzisiaj. W końcu będziemy musieli, ale to jest nasza noc. Nie psujmy jej.

Uśmiechnął się do niej. Zrozumiała nawet to, czego nie powiedział.

– Chciałbym zrobić coś, żeby to wszystko naprawić… Żeby nam ułatwić.

– Też bym chciała, ale potrzebujemy czasu – teraz to ona złapała go za ręce. – Jedna noc, jedna rozmowa to za mało.

– Wiem.

– Strasznie za tobą tęskniłam, Jimmy.

Patrzył na nią długo, jakby nie wierzył jeszcze, że naprawdę siedzi obok, że wciąż kocha, że mimo wszystko nadal tu jest. Tak bardzo mu tego brakowało. Jej spojrzenia, jej uśmiechu. Mógł tak siedzieć całą noc. Poruszył się dopiero, kiedy Marta ziewnęła.

– Chodź – wstał i pociągnął ją za sobą, na chwilę jeszcze przytulił ją do siebie. – Wystarczy nam chyba na dzisiaj. Idziemy spać.

***

Kiedy obudził się rano, Marty nie było w sypialni. Znalazł ją w kuchni. Stała przy oknie, z kubkiem herbaty w ręce, wpatrzona gdzieś w dal. Jimmy podszedł, objął ją w pasie i oparł brodę na jej ramieniu.

– O czym tak myślisz? – spytał łagodnie.

– Boję się.

– Wiem… Ja też… Ale damy radę, tak? Kochamy się.

– To będzie trudne… – odwróciła się do niego przodem i odstawiła swój kubek na blat. – Wszystko jest takie kruche, ulotne… Mam wrażenie, że wystarczy jedno słowo za dużo i się rozsypiemy…

– Dlatego uważamy na słowa – uśmiechnął się do niej. – I na razie bardzo dobrze nam to wychodzi. Aż się dziwię, wiesz? Przetrwaliśmy całą noc, rozmawialiśmy i obyło się bez kłótni, bez wrzasków.

– Spodziewałeś się wrzasków?

– Tak – kiwnął głową. – I jestem pewien, że w końcu do nich dojdziemy. Za dużo się wydarzyło… To wszystko w nas siedzi i będzie musiało się wydostać… Hej… – zobaczył przerażoną minę Marty i czułym gestem odgarnął jej włosy z twarzy. – Przyjemne to nie będzie, ale nie musi być wcale złe. Porządna kłótnia może nam nawet pomóc.

– I myślisz, że już dzisiaj się pokłócimy? – spytała niepewnie.

– Jedziesz na uczelnię?

– Taki miałam zamiar.

– To mamy szansę przetrwać ten dzień na spokojnie – zaśmiał się. – Skoro zobaczymy się dopiero po południu…

– A ty jakie masz plany? – Marta sięgnęła po swój kubek.

– Rozkoszować się domem – powiedział rozmarzonym głosem Jim. – Brakowało mi tego wszystkiego – rozejrzał się wokół. – Może pomaluję tę ścianę – skrzywił się, kiedy jego wzrok zatrzymał się na wielkiej plamie po whisky. – I zorganizuję nam coś na wieczór. Jakąś kolację, hmm? Może na papierowych talerzach, na wypadek, gdybyśmy mieli nimi w siebie rzucać.

– Jim! – oburzyła się, ale zaraz parsknęła śmiechem.

– No co? – uśmiechnął się niewinnie. – Napijemy się wina, porozmawiamy dalej.

– Nie ma wina.

Jimmy spojrzał na szafkę, na której zawsze stały jakieś butelki. Była pusta.

– Jest w piwnicy.

– Nie ma… – powiedziała ostrożnie Marta.

– Jak to nie ma? – zmarszczył brwi i wpatrywał się w nią z niepokojem. – Wypiłaś wszystko? Sama?

– Tak.

– Marta… – westchnął ciężko. – Sporo tego było…

– A ty co? – spytała ostro, nie mogła znieść jego zatroskanego spojrzenia. – Całe trzy tygodnie na trzeźwo, że mi będziesz robił wyrzuty?

– No dobrze – uśmiechnął się. – Masz rację. To może zrobimy sobie oboje odwyk, co? Posiedzimy dzisiaj przy soku.

– W porządku – skinęła głową.

– Jest coś na śniadanie? – Jim otworzył lodówkę i przez chwilę wpatrywał się w jej zawartość. – Trochę pusto… – zatrzasnął drzwi i odwrócił się do Marty.

– Zapomniałam zrobić zakupy – wymamrotała, unikając jego wzroku.

– Marta…

– Hmm?

– Popatrz na mnie.

Niechętnie podniosła głowę.

– Już mam ochotę krzyczeć, wiesz? – powiedział, starając się, żeby to zabrzmiało spokojnie.

– Nie… Nie teraz i nie z tego powodu – poprosiła słabo.

Podszedł do niej i otoczył ją ramionami.

– Jedź do pracy – pogłaskał ją po włosach. – Porozmawiamy wieczorem. Kocham cię.

***

– No proszę… – powiedział Fred, kiedy tylko Marta otworzyła drzwi. – A co z twoim urlopem do odwołania?

– Właśnie go odwołuję – uśmiechnęła się do niego.

– Do następnego życiowego kryzysu? – zapytał ostro.

– Fred… Posłuchaj…

– O, nie, nie – przerwał jej twardo. – Najpierw ty mnie posłuchasz. Siadaj – kiwnął głową w kierunku jej biurka, a kiedy zajęła swoje krzesło, stanął kilka kroków przed nią z rękami złożonymi na piersi. – Masz kupę szczęścia. Wiesz czemu?

Pokręciła przecząco głową.

– Po pierwsze dlatego, że naprawdę jesteś niezła w tym, co tu robisz. To może nawet nie kwestia szczęścia, raczej umiejętności. Ale szczęście też masz. Bo trafiłaś na mnie! – powiedział dobitnie. – Gdyby na moim miejscu był ktoś inny, to już dawno by cię wypierdzielił!

– Fred…

– Jeszcze nie skończyłem! – krzyknął. – Marta, mamy przyjacielską relację. Tak było od początku i mi to pasowało. Ale ty zaczynasz to wykorzystywać! Jakbyś w ogóle zapomniała, że jednak jestem twoim szefem!

– Te ostatnie tygodnie były ciężkie… – próbowała się jakoś wytłumaczyć. – Ale już jest lepiej.

– Ustalmy coś – oznajmił stanowczo Fred. – Od tej pory nie interesują mnie twoje kryzysy. Nawet te, o których piszą w gazetach. Chcesz mieć wolne, to musisz to załatwić oficjalnie. Żadnego znikania bez uprzedzenia, żadnych urlopów do odwołania. Jasne?

– Tak – mruknęła, nie patrząc na niego. Nie mogła uwierzyć, że tak postawił sprawę. Zawalała ostatnio, to prawda, ale jednocześnie przecież napisała rozdział, przez większość czasu przychodziła na uczelnię. – Skończyłeś? – zapytała sucho. – Mogę się brać za pracę?

– Nie. Jeszcze nie – przysunął sobie krzesło i usiadł obok niej. – Mam do ciebie pytanie. Osobiste. I zastanów się dobrze, zanim mi odpowiesz – pochylił się w jej stronę i wbił w nią wzrok. – Czy ty masz problem z alkoholem?

 – Co? – wykrztusiła. – Nie! Skąd ci to przyszło do głowy?

– Bo w zeszłym tygodniu waliło od ciebie wódą!

– Fred…

– Marta, powiem wprost i zapamiętaj to sobie, bo się nie zawaham. Jeśli jeszcze raz przyjdziesz tu na takim kacu, że będzie czuć od ciebie alkohol, doniosę komu trzeba i to będzie koniec twojej kariery naukowej.

Ukryła twarz w dłoniach. Było jej tak wstyd. Myślała, że Fred się nie zorientuje, że nie zauważy…

– Przepraszam – powiedziała cicho, z zażenowaniem. – To się już nie powtórzy.

– Mam nadzieję – wstał, na moment położył jej rękę na ramieniu. – Nie wracajmy więcej do tego.

***

– Jednak porcelana – zaśmiała się Marta, wchodząc do kuchni. – Miały być papierowe talerze.

– Postanowiłem zaryzykować. Ale jakbyś chciała rzucać, to wal w podłogę, nie w moją głowę.

Usiadła przy stole, naprzeciwko Jima. Musiała przyznać, że się postarał. Zrobił zakupy, pomalował ścianę, zamówił jedzenie z ich ulubionej włoskiej restauracji. Wszystko to, co lubiła najbardziej, łącznie z jej ukochanym tiramisu.

– To co robiłeś w Irlandii? – spytała, nawijając na widelec spaghetti. Chciała zacząć od jakiegoś w miarę lekkiego tematu.

– Powiedziałem ci, gdzie byłem? – spojrzał na nią ze zdziwieniem.

– Nie musiałeś – uśmiechnęła się. – Sama się domyśliłam.

– Co robiłem… – zawahał się przez moment. – Głównie myślałem o tobie. Jeździłem z miasta do miasta, piłem, trochę grałem… – wiedział, że powinien powiedzieć Marcie o Mary, chciał to zrobić, ale na razie nie był w stanie się na to zdobyć.

– Grałeś? – zdziwiła się. – Wziąłeś ze sobą gitarę?

– Nie. Zaczepiałem różnych grajków, pożyczali mi instrumenty. W końcu poznałem Glena, stary zbok, ale niezły muzyk – roześmiał się. – Graliśmy trochę razem.

– Czyli całkiem nieźle się bawiłeś – podsumowała gorzko.

– Wcale się nie bawiłem – powiedział poważnie. – Ani jeden dzień nie był zabawny, nie był łatwy.

– To po co siedziałeś tam tyle czasu?

– Potrzebowałem tego – nie chciał jej mówić, że gdyby wrócił wcześniej, to teraz pewnie nie jedliby razem kolacji.

– Trzech tygodni? – spytała z goryczą. Nie potrafiła ukryć żalu, jaki miała do niego o to, że zostawił ją na tak długo. – Naprawdę potrzebowałeś aż tyle?

– Tak – pokiwał głową. – A ty? – spojrzał na nią uważnie. – Byłaś cały czas tutaj? – zapytał, chociaż po porannej rozmowie znał już odpowiedź.

Wzruszyła ramionami.

– Marta… Mówiłem ci przecież. Miałaś nie czekać!

– A gdzie miałam pojechać? Gdzie jest moja Irlandia? W Polsce? – prawie się roześmiała.

– Musiało być ci tu ciężko… – powiedział cicho.

– Na początku było dobrze. Smutno… Ale jakoś sobie radziłam. Pisałam doktorat, wiesz? Oddałam pierwszy rozdział. A potem… – urwała. – Mówiłeś że wrócisz po tygodniu – nie mogła się powstrzymać, żeby mu tego nie wytknąć.

– Marta… – chciał ją wziąć za rękę, ale szybko schowała ją pod stół. – Uwierz mi, naprawdę nie mogłem wcześniej. Ale przecież wiedziałaś, że wrócę! Potrafię zrozumieć, że piłaś, ale że nie jadłaś?

– Jadłam, Jim! – warknęła. Przypominał jej Paddy’ego, a o nim nie chciała myśleć. – Nie wkurzaj mnie! Myślisz, że chciałam się przez ciebie zagłodzić na śmierć? Po prostu ostatnie parę dni, ostatni weekend… Nie miałam już siły… Nawet na wyjście do sklepu… Ty nie wracałeś, a do tego jeszcze twoja siostra…

– Wiem.

– Wiesz? – zmarszczyła czoło.

– Rozmawiałem z nią wczoraj.

– Kiedy?

– Pojechałem do niej z lotniska.

– Co? – z trudem hamowała złość. – Pojechałeś do niej, zanim przyjechałeś do mnie?!

– Musiałem – skrzywił się. – Inaczej razem z Joey’em zorganizowaliby mi komitet powitalny tutaj.

– I co ci powiedziała?

– Mam nadzieję, że wszystko. Podobno ukrywałaś przed nią, co się wydarzyło – spojrzał na Martę badawczo. – Okłamywałaś ją.

– Masz o to do mnie pretensje? – nieznacznie podniosła głos.

– Nie mam. Ale nie do końca rozumiem. Czemu jej nie powiedziałaś?

– Bo to nie jej sprawa! Nie chciałam, żeby cała rodzina roztrząsała nasze problemy!

– Przecież on wiedział, co się stało – tak jak w nocy Jim nie wypowiedział imienia Patricka. – Nie doniósł wszystkim wokół?

– Nie. Paddy zachował to dla siebie. Ale przyjechał tu z nią. On i Joey. Całe szczęście, że byli… Gdyby nie oni, pewnie od niej też dostałabym w twarz.

– Marta… – Jimmy potarł ręką oczy, jedno krótkie “też” obudziło wyrzuty sumienia. – I co się tu wydarzyło?

– Przecież ci się pochwaliła – Marta odsunęła od siebie talerz z właściwie nietkniętym jedzeniem. – Wywrzeszczała mi, że was skłóciłam, rozwaliłam jej rodzinę, że rozpieprzam ci życie…

– Wiesz, że to wszystko nieprawda.

– Jesteś pewien? – prychnęła.

– Tak! – powiedział zdecydowanie. – Nikogo nie skłóciłaś!

– A to, że ciągle się o mnie bijecie to też nieprawda?

Jimmy zamyślił się na moment.

– Nigdy nie biliśmy się o ciebie – stwierdził po chwili, trochę jakby sam tym zdziwiony.

– On powiedział to samo.

– Widzisz – nawet się uśmiechnął. – Potrafimy być zgodni.

– Więc o co się tłukliście?

– W większości przypadków o to, że on był bydlakiem. Ostatnio o to, że ja nim byłem.

– Jimmy… – przez chwilę chciała pociągnąć temat Paddy’ego, ale jednak zrezygnowała. – Co powiedziałeś Patricii?

– Nic – wzruszył ramionami. – Nie miałem ochoty z nią gadać, chciałem jak najszybciej pojechać do ciebie. Wyszedłem. Ale jeszcze jej powiem.

– Co?

– Dużo nieprzyjemnych rzeczy.

– Wiesz, że… Ja ciągle nie mogę uwierzyć w to wszystko, co od niej usłyszałam. Traktowałam ją jak siostrę, a okazało się, że ona ma mnie za…

– Zostaw to – przerwał jej Jimmy. – Na razie o tym nie myśl. Skupmy się na nas – wstał, podszedł do Marty i wyciągnął do niej rękę. Chwyciła ją i też się podniosła. – Patricia jest nieważna, wszyscy inni są nieważni. Tylko my – objął dłońmi jej twarz. – Zacznijmy od początku.

Pocałował ją. Najpierw delikatnie, a potem z każdą chwilą coraz mocniej. Oddała ten pocałunek, zatraciła się w nim na moment, jednak nagle zesztywniała. Pragnęła iść z nim do łóżka, potrzebowała tego, ale… Rany na ręce. Nie mogła mu pokazać. Nie chciała, żeby się obwiniał. Bała się jego reakcji… złości… Wczoraj jej się udało. Wszystko działo się tak szybko, w sypialni było ciemno, nie zauważył. Wiedziała jednak, że dzisiaj już by tego nie ukryła. Zazwyczaj kochali się przy zapalonym świetle… Co miała zrobić? Dłoń Jima błądziła już po jej brzuchu, druga po plecach. Ale nie mógł zobaczyć, nie mógł się dowiedzieć… Wyswobodziła się z jego ramion.

– Nie mogę – powiedziała znaczącym tonem, robiąc przy tym smutną minę.

– Co? – patrzył na nią z niedowierzaniem. – Nie mów mi, że mam teraz czekać… ile? Pięć dni?

– Trzeba było szybciej wrócić z Irlandii… – rzuciła złośliwie. To nie było w porządku, ale nie mogła się powstrzymać.

– Ej… – przytulił ją do siebie. – Przepraszam.

Oparła głowę na jego piersi i zamknęła oczy. Zaczynali od nowa. A ona jak zwykle od kłamstwa.

***

– Nareszcie jesteś! – Paddy pojawił się w przedpokoju, kiedy tylko Lucy otworzyła drzwi. – Wiesz, która godzina?

– Wiem – mruknęła niechętnie.

– Prawie północ! – krzyknął.

– Wiem! – ona też podniosła głos.

– Miałaś być dwie godziny temu!

– Paddy… – Lucy westchnęła, podeszła do niego i delikatnie pocałowała go w usta. – Na autostradzie był wypadek, zrobił się korek, powrót zajął mi dwa razy tyle co zazwyczaj. Jestem wykończona. Boli mnie głowa, boli mnie kręgosłup. Odpuść mi dzisiaj, proszę. Nie mam siły na kłótnie – wyminęła go i weszła do salonu.

– Mogłaś chociaż zadzwonić – powiedział cicho, idąc za nią.

– Mogłam. Albo nie mogłam. Nie wiem.

– Lucy… – zaczął, ale zaraz urwał. Naprawdę wyglądała na bardzo zmęczoną. – Jesteś głodna?

– Nie.

– To może zrobię ci kąpiel?

– Zrobisz mi co? – spojrzała na niego zdziwiona.

– Kąpiel – uśmiechnął się. – Gorąca woda, piana, masujące bąbelki.

– Wiesz, że nigdy wcześniej nie proponowałeś mi czegoś takiego?

– Wiem. Ale teraz wyglądasz, jakbyś tego właśnie potrzebowała. To co? – spojrzał na nią. – Masz ochotę?

– Mam.

– Przyjdź zaraz na górę – na moment objął ją i pocałował, a potem wyszedł z salonu.

Lucy patrzyła za nim przez chwilę. Naprawdę ją zaskoczył. Nie spodziewała się, że jeszcze potrafi to zrobić.

Kiedy zjawiła się w łazience, piana prawie wylewała się z wanny, a w pomieszczeniu unosił się jej ukochany zapach kokosa.

– Wskakuj – mrugnął do niej Paddy.

– A ty będziesz tu stał i patrzył? – spytała, widząc, że nie zamierza wyjść.

– Tak – uśmiechnął się łobuzersko. – Nie mogę?

– Możesz. Zawsze możesz.

Rozebrała się i weszła do wanny, a on nie spuszczał z niej wzroku. Była piękna. Dla niego idealna. Kiedy zanurzyła się w pianie, kucnął za wanną i zaczął masować jej plecy.

– Jak tam w pracy? – zapytał.

– Paddy… – odwróciła się i spojrzała na niego przeciągle. – Co ty przeskrobałeś?

– O co ci chodzi? – zdziwił się.

– Nie nawrzeszczałeś na mnie, zrobiłeś mi kąpiel, masujesz mi plecy i jeszcze pytasz o pracę. Normalnie się tak nie zachowujesz, więc zaczynam nabierać podejrzeń. Chcesz mi o czymś powiedzieć?

– Nie – roześmiał się. – Naprawdę nie – powtórzył, widząc wyraz jej twarzy. – Byłem grzeczny. To co słychać w Münster?

– Uda się – na twarzy Lucy pojawił się szeroki uśmiech. – Uda mi się uratować to biuro. Nikt jeszcze o tym nie wie, ale ja już to widzę. Ciągle jest bałagan w papierach, długi, ale ci wszyscy ludzie tak bardzo się starają, coraz więcej zarabiamy.

– Muszę cię częściej pytać o pracę – Paddy nadal masował jej plecy.

– Czemu?

– Bo lubię na ciebie patrzeć, jak o niej opowiadasz.

– A co u ciebie? Jak nagrywanie z Joey’em?

– Opornie – skrzywił się. – Nie przewidziałem, że to akurat z nim będą problemy.

– To co on robi?

– Właśnie nie wiem – Paddy westchnął bezsilnie. – Stara się, dogadujemy się, ale wszystko co nagramy, brzmi źle. Jedna piosenka, druga, teraz próbujemy z trzecią i znowu jest to samo. Dobrze przynajmniej, że nigdzie mi się nie spieszy.

– A kto ci jeszcze został?

– John, ale on na razie nie może przylecieć.

– Wiem – Lucy pokiwała głową. – Grają z Maite jakieś koncerty w tym tygodniu.

– Skąd wiesz? Rozmawiałaś z nią?

– Nie, rozmawiałam z Johnem.

– Tak? – przestał ją masować, trzymał tylko ręce na jej ramionach. – Dzwonił do ciebie?

– Ja do niego. Paddy… – obróciła głowę, żeby na niego popatrzeć. – To twój brat, wiesz?

– A wydzwaniasz też do reszty mojego rodzeństwa? – zapytał, bawiąc się jej włosami.

– Nie – uśmiechnęła się. – Bo reszta jest pod ręką. Regularnie się z nimi widuję. Powiedziałabym wręcz, że aż za często.

– Lucy…

– Paddy? – wciąż miała na twarzy uśmiech. – O co ci chodzi?

– O nic – westchnął. – Jeszcze Maite mi została – wrócił do poprzedniego tematu. – Ale ona ciągle tańczy. Podobno ma szansę to wygrać! Niesamowite, nie?

– Obejrzymy w tym tygodniu.

– Koniecznie – zaczął błądzić rękami po jej ciele. Kark, szyja, płatek ucha. – Jim wrócił – powiedział nagle.

– Najwyższa pora! I co z nimi?

– Nie wiem. Chyba próbują się dogadać.

– To cię cieszy czy martwi? – spojrzała na niego przenikliwie. Temat Marty wciąż był dla niej trochę niewygodny. Została odrobina niepewności.

– Jedno i drugie.

– A które bardziej?

– Chyba jednak martwi… – podrapał się po karku. – Nie ufam mu.

– To nie ty masz mu ufać tylko Marta – zauważyła.

– Wiem, ale… – zamilkł. – Nieważne zresztą, ich sprawa – powiedział, starając się, żeby to brzmiało obojętnie. Bał się o Martę, ale nie chciał irytować Lucy ciągnąc dalej ten temat.

Piana powoli opadała, coraz bardziej odsłaniając ciało Lucy. Nie myślał już o niczym innym. Tylko Lucy była ważna. Zsunął ręce na jej piersi, a ustami zaczął pieścić płatek jej ucha.

– Paddy… – usłyszał jej szept.

– Hmm? – wymruczał.

– Naprawdę jestem zmęczona. Nie zasnęłam w tej wannie tylko dlatego, że siedziałeś obok i ciągle gadałeś.

– To znaczy, że mam przestać? – delikatnie przygryzł jej ucho.

– Przepraszam…

– Nie masz za co – wstał i podał jej ręcznik. – Chodź, musisz się wyspać. Obudzę cię z samego rana – powiedział znacząco.

– Nie mogę się doczekać – uśmiechnęła się do niego, kiedy wyciągnął do niej rękę, pomagając jej wyjść z wanny.

43 thoughts on “256. We can make it

  1. ~m.

    W normalnych domach nie da się ukucnąć za wanną, bo wanna sięga od sciany do ściany, ewentualnie jest tak ustawiona z innymi “meblami” łazienkowymi… że nie da rady. No ale to niemiecki dom, niemieckie porządki. Albo ja nienowoczesna i z małego mieszkanka w bloku.
    Nie mam głowy na mundry komentarz. Jak wymyślę, to wrócę 🙂 .

    Like

    Reply
    1. leila Post author

      Powiedziała, co wiedziała :P. Paddy ma porządną chałupę i wannę wolnostojącą z dostępem z każdej strony. W końcu kurna pani od nieruchomości nie będzie mieszkać w byle klitce, nie?

      Like

      Reply
  2. ~Olis

    Zacznę od końca. Sorry, ale Ja wciąż nie widzę miłości między Paddym a Lucy. Jego trzyma przy niej tylko pociąg seksualny i to właśnie widzę. Każda jego myśl zmierza do Marty. Martwi się, zastanawia, boi o nią, nie chce drażnić Lucy rozmową o niej. Leila, do diabła, ten związek jest tak sztuczny, że nawet ich normalna rozmowa jest jakaś fatalna. Bardziej jak dwojga przyjaciół, niż zakochanych w sobie ludzi. Ona wiecznie zmęczona, a On jak gosposia, wciąż tylko jej robi śniadanka i kolacyjki. Kąpiel przygotował i brakuje jeszcze żeby jej zmęczone nóżki wymasował.
    Staram się… naprawdę się staram… ale nie widzę tu chemii, chyba że już oślepłam haha.
    Za to Jim… hmmm chyba dziś się w nim zakochałam. Ale tylko dziś hehe. Dziś był moim typem faceta. Spokojny, opanowany, opiekuńczy, pełen miłości, a jednak na tyle stanowczy, że nie stracił nic ze swojej męskości. Dziś widziałam tę jego miłość do Marty, całą sobą. Wiem, że to tylko chwilowe, On nie może zmienić się nagle w Paddyego, ale w tej części zabrał mi trochę serca. Chyba dobrze, że nie powiedział jej o Mary. Wiem, że będą z tego kłopoty, ale Marta by tego nie zrozumiała i znowu byłaby draka i awantura. Wiem, że zatajenie prawdy nie jest dobre dla ich związku, ale zrobiłabym tak jak On. Niech jej to powie jak wyjaśnią sobie wszystkie ważniejsze problemy. O rety bredzę, bo seks z Mary jest chyba najważniejszą sprawą, którą powinien Marcie powiedzieć, ale mimo wszystko uważam, że dobrze zrobił. Chyba nie potrafię tego tak do końca wyjaśnić, ale tak mówi mi przeczucie.

    Like

    Reply
    1. ~agula

      Olis! Widzę,że moją robotę odwaliła Leila!!! Zakochałaś się w Jimu……tak mnie też nauczyła miłości do niego;)

      Like

      Reply
      1. ~Olis

        Agula, ja podkreśliłam, że to tylko ten rozdział i nic więcej. Chociaż jakby taki został na zawsze to łatwo byłoby się zw nim zakochać na stałe hehe

        Like

        Reply
    2. leila Post author

      Oczywiście, że Jim nie powinien mówić o Mary. Najlepiej nigdy. Ale powie, głupi. I to dużo za wcześnie (taa, w następnym rozdziale). Dobrze przepowiedział, że będą wrzaski :P.
      Cieszę się bardzo, że Jim się spodobał ;). A Paddy i Lucy… Doszłam dzisiaj do wniosku, że wszyscy, którzy są za związkiem Marty i Pada nigdy nie przekonają się do Lucy ;). A Paddy chyba musi ją kochać, skoro nadal z nią jest. On już w tej historii pokazał, że jak nie kocha, to skrupułów żadnych nie ma ;).

      Like

      Reply
      1. ~Olis

        No to ta ich miłość jest jakaś dziwna. Ja nie jestem za połączeniem go z Martą. Przyznaję, że w głowie Marty coraz mniej widzę Paddyego. Być może dlatego, że ostatnie rozdziały wypełnione były Jimem, winem i samoagresją.
        Kiedyś prosiłam, żebyś znalazła Paddyemu nową dziewczynę. Mi zwyczajnie nie pasuje sama Lucy.

        Like

        Reply
          1. ~Olis

            Może? To obietnica, czy próba jeszcze większego rozbudzenia mojej nadziei?
            Coś mi się wydaje, że jeśli dasz mu nową dziewczynę, możemy zatęsknić za Lucy, bo zrobisz to dla potwierdzenia że Lucy jest ok. Mam zbyt wybujałą wyobraźnie niestety. Zapewne Ja bym tak właśnie zrobiła 😀

            Like

            Reply
            1. ~leila

              Nic nie obiecuję ;). A od Lucy każda byłaby gorsza, więc jeżeli Lucy zniknie, to na pewno za nią zatęsknicie :P.

              Like

              Reply
            2. ~Olis

              Być może Ty widzisz w niej to, czego my, jej przeciwniczki nie możemy dostrzec. W życiu też bywa tak, że jednych lubi się od razu, a innych nie polubi się nigdy, choćby nie wiem, jak by się starali. Myślę, że Ja tak właśnie mam z Lucy. Ona może być “złota”, a Ja chyba i tak jej nie polubię

              Like

              Reply
  3. ~lulu

    Napatrzyłam się na Jima… i w niedzielę…. i w poniedziałek…. i często…. szczególnie podczas tych wolnych piosenek myślałam o M&J i…. ni cholery nie czuje takiej chemii jaka między nimi być powinna…. Nie, nie i jeszcze raz nie…. choć Jimma uwielbiam…..

    Like

    Reply
    1. leila Post author

      O, czemu ja Cię nie poznałam? Ja sobie na koncercie nie myślałam o M&J, tylko o mnie i Jimie :P. To dopiero chemia!

      Like

      Reply
      1. ~lulu

        Może się i widziałyśmy i może nawet rozmawiałyśmy… kto wie??? Wcale tego nie wykluczam.

        Like

        Reply
        1. ~agula

          Lulu nie wytrzymałaś?
          Wiesz,teraz we wrześniu napatrzysz się na Padzika,a wtedy zobaczysz czy nadal widzisz chemie pomiędzy nim a Martą?
          Chyba,że Leila skończy wcześniej!
          A miłość do Jimma,nie bierze się od patrzenia,a od czucia!!! I o to chodzi!

          Like

          Reply
          1. leila Post author

            Lulu, a gdzie siedziałaś na drugim koncercie?

            Przed wrześniem nie skończę na pewno, zwłaszcza że w wakacje będzie zastój chyba. Ale może we wrześniu Marta będzie już bliżej byłego narzeczonego ;).

            Like

            Reply
          2. ~lulu

            Wytrzymałam i wytrzymam…. tak jak pisałam, nie będę już się tu “wymądrzała” i tego nie zrobiłam… to było tylko jedno zdanie…. poczekam na rozwój sytuacji… może wtedy coś skrobnę…. a jak nie, to zawsze pozostanie mi pofilozofować w ostatniej części…..
            I absolutnie po wrześniowych koncertach nie mam zamiaru nic pisać….

            Like

            Reply
  4. ~roxy

    Paddy i Lucy na początek, fajni są, tacy realni, normalni. On się nic nie zmienia, wkurza się o pierdoły jak zawsze, ale jak trzeba, to potrafi być słodki. Ten John mnie martwi, czy Paddy ma jakiś uraz po Jimie? W sumie Jim mu Martę podbierał jak jeszcze zaręczeni byli :/. Jakby Lucy powiedziała, że dzwoniła do Angelo, to chyba Pad by nawet nie mrugnął, nie? Właściwie nie wiem, czy Paddy zazdrosny o Johna czy co? Ale trzeba Lucy przyznać, że ładnie to ogarnęła, tak dyskretnie ;). Marta by się pewnie popłakała :P.
    Marta i Jim – wow! Jestem pod wrażeniem ich obojga, ale szczególnie Jima! Człowieku! Cudowny był. Skruszony gdzie trzeba, stanowczy gdzie trzeba, zabawny gdzie trzeba. Idealny. Ta jego druga obietnica mnie zaskoczyła. Nie sądziłam, że dostrzeże swoją winę w Marty kłamstwach. Tym gorzej dla niej… Znowu mu nakłamała, co on ma z tą dziewczyną ;). I co, skapnie się sam? Czy jakoś inaczej się wyda?
    Jim się zdziwił chyba, że Paddy nikomu nie doniósł, że Marta w buziola dostała.
    I Fred jeszcze, o nim też muszę wspomnieć. Jimowy tu taki ;). Czy on się podkochuje w Marcie? Opieprzył ją ostro, zasłużenie chyba, ale mam wrażenie, że między wierszami tam jakies uczucie przebija…

    Like

    Reply
    1. ~leila

      Uraz po Jimie? O tym nie pomyślałam. Ale może faktycznie ;). Nie wiem, czy Paddy jest zazdrosny o Johna, on chyba sam tego nie wie. Z Angelo trafna uwaga.
      Fred, o rany, uczucie serio? Kiedyś pewnie w łóżku wylądują, bo niby czemu nie :P.
      Jim się sam skapnie, tylko nie wiem jeszcze jak dokładnie. Mam dwie wizje jak to rozwiązać i nie wiem która lepsza. W jednej się orientuje dokładnie o co chodzi, a w drugiej wie tylko, że Marta kręci i w końcu sama mu mówi.

      Like

      Reply
  5. ~Melania

    Bardzo ale to bardzo podobał mi się rozdział, moja wyobraźnia popłynęła i wszystko dokładnie widziałam. Cudny Jimmy, czytałam jedno zdanie a wzrokiem chłonęłam drugie czy aby na pewno się nie pokłócą. Ale dali radę. Fajna ta ich miłość. Dla mnie Jimmy tylko z Martą. Widać w tym rozdziale jak się kochają, zależy im, starają się a przynajmniej chcą żeby im się udało.
    Lucy i Paddy i tej parze kibicuję. Nie wiem co jeszcze musiał by zrobić Paddy żeby przekonać innych , że kocha Lucy. Ale chyba nie o to chodzi, ważne, że oni się kochają. Dla mnie są nomalną, fajną parą. Fajna scena w łazience. Zastanawiam mnie tylko jedno i nie mogę rozgryźć Autorki, jaki ma plan- wizje ostateczną . Marta z Paddym czy z Jimmem. Powiem szczerze, że nie widzę powrotu Marty do Pada. No ale czekam niecierpliwie co dalej 😉 Super!

    Like

    Reply
    1. ~leila

      Taa, na razie dali radę, pokłócą się dopiero w następnym rozdziale ;). Ale naprawdę chcą, żeby im się udało, więc szansę mają. Nawet im pomoc ześlę ;).
      A wizja ostateczna, kurcze, coraz częściej o nią pytacie. Może to znak, żeby jednak przyspieszyć? Ale Marta i Paddy nie są jeszcze gotowi… 😛

      Like

      Reply
      1. ~Melania

        Nie! nawet nie myśl żeby przyśpieszyć, dopiero wróciłaś, daj nam się długo cieszyć CTR. Ja nie czekam na zakończenie, jestem ciekawa twojego planu- tego w głowie;) Sama piszę i wiem,że Ty wiesz z kim będzie Marta ostatecznie i to mnie ciekawi, taka zwyczajna ciekawość bo nie mogę tego rozkminić. Ja bym chciała Jimma z Martą ale ważne jest co ty chcesz i nad tym się ostatnio zastanawiałam. Brawo bo trzymasz w napięciu i nie da się nic przewidzieć!

        Like

        Reply
  6. ~agula

    Siedzę sobie,wącham swoje ulubione konwalie i czytam po raz trzeci!
    Wiem,że będzie on jednym z moich ulubionych(oprócz końcówki)
    Marta i Jimmy pierwszy raz są na tej samej płaszczyźnie…..ona kłamie-on nie mówi prawdy,oczywiście ze strachu!
    Oboje wyznają sobie miłość,a za razem ukrywają przed sobą pewne swoje grzeszki! Co więc znaczą ich zapewnienia;zaczynamy od początku,nie popełniajmy tych samych błędów?
    Co za ludzie? Co za związek?
    Ale jak że cudnie się o nich czyta! Nigdy nie ziewam,nigdy nie dostaje mdłości-jestem pod ich wielkim urokiem!
    Bliżej mi do ich normalności,niż do niby udanego związku L&P,cóż zrobić?
    Chociaż dziś w nocy,po ciężkim rozkminianiu zawiłości,zaświtała mi pewna wizja…..nie ujawnię jej i poczekam na the end!
    Spisałam ją sobie z dzisiejszą datą,jeżeli coś się potwierdzi to wyślę ci to na priv!!! Sama jestem ciekawa swojej intuicji?
    Ale jakie by nie było zakończenie,to i tak Jim pozostanie moim ulubionym bohaterem(……..) postać stworzona mistrzowsko;) widać tu twoje uwielbienie dla niego! No w końcu to twoje ukochane dziecko!
    Powstaje tylko jedno pytanie,czy matka może zrobić mu krzywdę?
    A może Jimmy smutny,to to co tygryski lubią najbardziej!
    A tak na marginesie,czy Padzik nawet raz nie pożałował swojej decyzji w związku z Martą(bo ja znalazłam takich momentów z dziesięć)

    Like

    Reply
    1. ~leila

      Uwielbiam konwalie!
      Marta i Jim, heh, Jim się szybko przyzna, prawdomówny głupek. A Marta kłamstwa ma we krwi ;).
      Ciekawi mnie bardzo Twoja wizja, może jednak zdradzisz teraz? Może mnie na coś natchnie jeszcze ;).
      I tak, ja bardzo lubię smutnego i cierpiącego Jima. Nikt tak ładnie w tej historii nie cierpi jak on.
      Paddy żałował na pewno tego, jak przeprowadził rozstanie z Martą, ale samego rozstania chyba nigdy. Wiedział chłopak co robi.

      Like

      Reply
  7. ~Moncia

    A wiesz siedziałam sobie na koncercie Jimmka w K-cach, słuchałam Jego opowiastek, opowieści i tak melancholijnie się zastanowiłam jaki wpływ będą one miały na dalszy rozwój CTR? 😉 No to czekam na dalszy rozwój sytuacji a może coś wyłapie 😉 A tak ogólnie to jakaś ‘mdła’ ta część…

    Like

    Reply
    1. ~leila

      Wpływ żaden, nie przewiduję nowych wątków ;). Ale może coś z jego opowieści się tu znajdzie.
      Mdła część? Dla Ciebie pewnie tak ;). To dla fanatyczek Jimowych :P.

      Like

      Reply
      1. ~Moncia

        Może i masz rację…tak, to ewidentnie to dla Jimmowych fanatyczek 😉 no ale w sumie wątek Padzikowy też był tylko jakiś ,nijaki’…jeny starzej się chyba ;D;D;D

        Like

        Reply
        1. ~leila

          Pewnie, że nijaki, bo mu panna nie dała :P. Niestety teraz kilka rozdziałów znowu bardziej jimowych, ale i Paddy w końcu kiedyś powróci.

          Like

          Reply
          1. ~agula

            A co w Padziku jest jakiegoś? Leila ma małe pole do popisu…..Ile można pisać o wszechogarniającej zazdrości,seksie z Luśką i wpierdzielaniu w życie porzuconej,byłej narzeczonej?
            Niech on czymś zabłyśnie,to i rozdział będzie jakiś!!!

            Like

            Reply
              1. ~agula

                Ale to już było!Rzucanie to rzecz,która wychodzi mu najbardziej ch*wo!
                Niech on lepiej z tą Lucy,wrzuca drewka na podtrzymanie ogniska domowego i żadnych ekscesów!

                Like

                Reply
  8. ~Sylwia

    Według mnie Marta nigdy nie powinna wrócić do Patricka nie dlatego że Lucy lubię bo co do niej to mam mieszane uczucia. Chodzi o to że była super awantura o to że Jimmy niechcący zresztą uderzył ją w twarz. Natomiast Paddy skopał jej poczucie wartości jako kobiety, przez długi czas zdusił wiarę w miłość I zostawił ogromną głęboką ryse na jej psychice. Mówią że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki i coś w tym jest. A gdyby jednak to wtedy słowa Patrycji zyskały by mocy urzędowej. Raz dwa trzy dzisiaj Jimmy jutro Ty Jak się znudzę to dam znać i z Patrickiem będę spać. Pozdrawiam

    Like

    Reply
  9. ~Betsy

    Ale jestem do tyłu! Ale nadrabiam :-)!

    Jimmy jaki rozsądny się zrobił. Fajnie, że widzi co narobił. Wziął się za siebie, za Martę, chce zacząć od początku…..Fajnie się zachował. Ale znowu zaczynają od kłamstw…..a raczej o zatajeniu pewnych spraw…Mary w IRL oraz cięciu się przez M….ciekawe, czy długo będą o zatajać…
    Paddy nawet jak jest z Lucy to myśli bo Marcie. To mi się podoba ! 🙂

    Like

    Reply

Leave a comment